piątek, 10 maja 2013

Polska Przychodnia Manchester Seks, słońce, słodycze: przepis na szczęście?

Trzy razy "s"... i życie jest piękne!


Kochaj się, wyjdź z domu, w ostateczności sięgnij po łakocie, a skutecznie doładujesz się serotoniną, a ona, nieprzypadkowo, nazywana hormonem szczęścia.


Nie musisz ich stosować równocześnie: gdy leje, a ty jesteś na diecie, zawsze pozostaje miłość...

Serotonina to ważny neuroprzekaźnik, w znacznym stopniu odpowiedzialny za nasz nastrój, a także funkcjonowanie układu pokarmowego, i w efekcie zdrowie ogólne. Gdy jej produkcja zostanie skrajnie zaburzona, może dojść do poważnych problemów emocjonalnych, a nawet groźnej dla życia depresji.

Istnieją podejrzenia, że wciąż nie do końca rozszyfrowany syndrom nagłej śmierci łóżeczkowej u niemowląt może być skutkiem braku serotoniny. U malucha dochodzi bowiem do skrajnego spadku tętna i temperatury ciała. Takie objawy towarzyszą właśnie niedoborowi serotoniny. U osób dorosłych objawy nie są jednak tak ostre, a przebieg zaburzeń dynamiczny. Zwykle jest dość czasu, by zaobserwować niepokojące objawy. Podstawowy to długotrwały spadek nastroju, zazwyczaj wtórny do życia w przewlekłym stresie. Smutek, brak apetytu, ale i objadanie się (szczególnie słodyczami), brak chęci do życia...

Jeśli właśnie tak czujesz się niezależnie od okoliczności, warto porozmawiać z psychologiem, bądź psychiatrą. Także wtedy, gdy twoje wahania nastroju (od euforii do rozpaczy) stają się niezrozumiałe dla ciebie, bądź otoczenia. Dzisiaj pokonanie takich problemów, dzięki powstaniu nowoczesnych leków z grupy SSRI (pierwszym był słynny prozac), jest znacznie łatwiejsze. Te jednak są przeznaczone dla chorych.

Na co dzień każdy z nas ma wpływ na swój nastrój, a naturalne podniesienie poziomu serotoniny na pewno nie zaszkodzi. Zwłaszcza, że recepta jest łatwa, lekka i przyjemna. W znacznym uproszczeniu, ale z pewnością przydatnym, mieści się w zasadzie trzech "S": seks, słońce, słodycze.

Apetyt na węglowodany, czyli SŁODYCZE

Serotonina w odpowiedniej ilości nie tylko pomaga cieszyć się życiem, ale również gwarantuje spokojny sen, reguluje ciśnienie krwi, a nawet cykl miesiączkowy. Niestety, nie bierze się z niczego. Do jej produkcji niezbędny jest tryptofan, jeden z aminokwasów egzogennych, czyli takich, których nie wytwarzamy samodzielnie, ale musimy je dostarczyć w pożywieniu. Za dobre źródła tryptofanu uznawane jest mleko, sery, mięso, zwłaszcza ryby i indyka, banany, soja. Niestety, nie załatwia sprawy samo dbanie, żeby nie zabrakło ich w jadłospisie.

By odpowiednio dużo tryptofanu dostało się do krwi, potrzebne są cukry. To złożony mechanizm, który zasadniczo polega na tym, że przy diecie wysokobiałkowej tryptofan jest "rozrzedzony", gdyż musi konkurować z innymi aminokwasami. By wyeliminować chwilowo niechcianych rywali, mózg domaga się węglowodanów. Stąd, kiedy masz doła, nagle najchętniej zjadłbyś "coś fajnego": batonika, czipsy, lukrowane ciasteczko, czyli węglowodanową bombę, obfitującą w cukry łatwe do przyswojenia. Wówczas rośnie stężenie cukru we krwi, w efekcie i stężenie insuliny, która skutecznie "przenosi" aminokwasy z krwi do mięśni z tym, że tryptofanowi tego zrobić nie umie. Ten, nieblokowany już przez krewniaków, przedostaje się szybko do mózgu. Rośnie poziom serotoniny, odpowiedzialnej też za przekazywanie sygnału do ośrodka sytości w mózgu. Jest ci lepiej... Na krótko jednak.

Po dwóch, trzech godzinach działanie insuliny zostaje osłabione, aminokwasy wracają do krwi, a ty, zwłaszcza, gdy masz problemy z nadwagą, znowu czujesz się gorzej. Z jednej strony chętnie znowu byś coś przekąsił, z drugiej: lustro nie kłamie. Zajadanie stresów niejednokrotnie kończy się nadwagą. Powstaje groźne, błędne koło: pokonujesz stresy jedzeniem, stresujesz się, że jesz...

Chudzielcom z pewnością nie zaszkodzi, gdy poprawią sobie nastrój ze pomocą czekoladki. Nie tylko wspomoże produkcję serotoniny, ale i dostarczy magnezu, uchodzącego za pierwiastek antystresowy. Osobom, które nie mogą sobie pozwolić na łakocie, specjaliści radzą spożywanie produktów obfitujących w węglowodany złożone (pieczywo pełnoziarniste, makarony, muesli). Wolniej wchłaniane spowodują bardziej usystematyzowany, regularny przypływ serotoniny. Może bez euforii, ale i nowych problemów...

Szczególnie trzeba uważać na słodycze pełne tłuszczu (i dań tłustych generalnie). Nie dość, że same tuczą, to podejrzewa się, że mają wpływ na produkcję neuropeptydu (przekaźnika) galaniny, a ta znowu "zachęca" mózg to stałego zwiększania zapotrzebowania na wysokokaloryczne dania tłuste. Uważa się, że galanina może być jednym ze sprawców otyłości. Wprawdzie ostatecznych dowodów brak, ale ostrożność nie zaszkodzi.

Jak nie słodycze, to może SŁOŃCE?

Więcej światła! To nie przypadek, że w pochmurne dni trudno o dobry nastrój. Melatonina, czyli produkowany przez szyszynkę hormon regulujący nasz rytm biologiczny, jest pochodną wspomnianego tryptofanu. Kiedy za pomocą narządu wzroku (specjalne fotoreceptory zlokalizowane są w rogówce oka) organizm jest informowany o niedoborze światła, wzrasta produkcja melatoniny, robimy się ospali, a tryptofanu zaczyna brakować na produkcję serotoniny. W słoneczny, piękny dzień organizm odpuszcza sobie wytwarzanie, a przede wszystkim uwalnianie, melatoniny na dłużej, a nam chce się żyć.

Warto wiedzieć, że słońce działa nie tylko na fotoreceptory zgromadzone w oczach. Skóra pieszczona przez słoneczne promienie uwalnia beta-endorfinę, neuroprzekaźnik produkowany głównie w ośrodkowym układzie nerwowym. Substancja znajduje się też w różnych komórkach skóry i lubi słońce. Jest niezwykle przydatna, kiedy zapodziejesz różowe okulary. Działa przede wszystkim przeciwbólowo, ale i sprzyja wystąpieniu stanu euforii. Przecież entuzjazm i pogoda ducha to nie tylko serotonina. Zatem najlepiej łapać światło całym ciałem. Byle bez poparzeń słonecznych!

Oczywiście i w deszczowe dni, a nawet zimą, możemy sobie poradzić, niekoniecznie czekają na poprawę aury. Czasem wystarcza spacer (światła naprawdę jest więcej na zewnątrz, niż w pokoju przed komputerem) i zmiana diety. "Poważną" fototerapię, czyli leczenie światłem, z użyciem profesjonalnych lamp, oferują gabinety odnowy biologicznej czy poradnie medycyny naturalnej. Przeznaczona jest jednak raczej dla osób z objawami depresji sezonowej, a nie dla wszystkich, którzy chcieliby jeszcze bardziej cieszyć się życiem. Poleca ją i wielu lekarzy medycyny klasycznej, ale bez konsultacji z lekarzem pierwszego kontaktu, czy lekarzem prowadzącym (psychiatrą, neurologiem) metody stosować nie warto. Zwłaszcza, że są medyczne przeciwwskazania, a niektóre osoby po fototerapii mogą czuć się gorzej, niż wcześniej.

Pojawiają się głosy, że i zwykłe solarium pomaga: pozwala się rozluźnić, poczuć lepiej. Zarazem jednak wiadomo, że zdrowe nie jest. To nie przypadek, że w wielu krajach europejskich bardzo zaostrzono ostatnio przepisy dotyczące korzystania z solarium, a naukowcy z międzynarodowej Agencji Badań nad Rakiem IARC w Lyon, dostarczającej informacji dla WHO, uznali, że jest równie rakotwórcze, jak papierosy.

Solarium szkodzi, profesjonalna fototerapia kosztuje, pogoda bywa zawodna... Jest dla nas jakaś nadzieja?

Bezpieczny deser, czyli SEKS

Od niego nie przytyjesz... Są naukowe dowody, że jest zdrowy. I jeszcze wpływa pozytywnie na samopoczucie.

Wiadomo, że pod wpływem serotoniny zdecydowanie chętniej się kochamy. Okazuje się jednak, że proces przebiega dwustronnie. Oczywiście byłoby nadużyciem twierdzenie, że podczas stosunku stężenie serotoniny rośnie we krwi niebotycznie. jest skok, ale bez szaleństw. Zdecydowanie więcej powstaje wówczas dopaminy, ale to druga substancja uznawana za "hormon szczęścia". Wywołuje stan euforii, porównywalny do osiąganego po narkotykach, i poczucie ogromnego szczęścia.

Hormony uwalniane podczas seksu (niekoniecznie tylko w momencie orgazmu) działają antystresowo, relaksacyjnie, odprężają. W perspektywie pozwalają na zdrowy, głęboki sen. Nie do pogardzenia... Uwaga! Naukowo dowiedziono, że najwięcej korzyści daje spełnienie w stałym związku, a nie skok w bok. Zresztą ten drugi grozi chorobami przenoszonymi drogą płciową, a tych nie pokonasz dobrym samopoczuciem.
Źródło: gazeta.pl

Wpis: Polski Lekarz Rodzinny Manchester 01617071983

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz